Moda i styl współczesnego mężczyzny

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Zieleń i szarość / marynarka M.Ceran



Jakiś czas temu, z racji moich nieco ściślejszych relacji ze Stolicą, w końcu miałem okazję odwiedzić, mieszczący się przy ulicy Paryskiej 13, butik marki M.Ceran. W celu lepszego zapoznania się z produktem, otrzymałem od właścicielki i autorki kolekcji, pani Marii, egzemplarz marynarki, który to dziś zamierzam Wam zademonstrować i opisać w kilku słowach.

O MARCE
M.Ceran, to młoda, polska marka, która za cel obrała sobie dostarczenie polskiemu odbiorcy, marynarek inspirowanych włoską ulicą. Oczywiście, przy odrobinie szmatkowej ogłady łatwo wskazać, że przecież mediolańska szkoła krawiectwa różni się od tej florenckiej czy też najbardziej znanej, neapolitańskiej i bez wątpienia nie jest to materia jednolita. W tym przypadku, ów postulat "włoskości" realizowany jest przez konstrukcję oraz użyte tkaniny. I tak, wspomnianej konstrukcji w tych marynarkach nie ma praktycznie wcale, nie licząc śladowej ilości fizelny (dla fanów zaklinania rzeczywistości - "wkładów termozgrzewalnych") oraz cienkiej warstwy płótna na wyścieleniu ramion. Poza wnętrzem rękawów, nie uświadczymy tu także podszewek, a wszystkie odkryte szwy wykończone są lamówkami. Na naszym rodzimym rynku to chyba produkt najbardziej zbliżony do bardzo lekkich marynarek z linii Zero Gravity marki Tombolini. Jak do tej pory więc wszystko się zgadza. Także same tkaniny użyte do produkcji marynarek pochodzą z włoskiej prowincji Prato i cechują się niższą gramaturą oraz luźniejszymi splotami, co jeszcze bardziej potęguje ich "zwiewność". 

Warto wspomnieć także, że na początku każdego sezonu wszystkie marynarki z aktualnej oferty można zamówić w spersonalizowanych wymiarach oraz z kilkoma zmienionymi detalami stylistycznymi takim jak np. szerokość klap czy rozmieszczenie guzików.


WRAŻENIA
Model, który mam na sobie, uszyty został z bardzo cienkiej i przewiewnej mieszanki wełny z jedwabiem. Dzięki temu, gramaturą bliżej mu do koszuli niż typowej marynarki. Nie wszystkim może się to podobać, nie na wszystkich będzie też dobrze leżeć, ale mi osobiście taka ilość nieoczywistej marynarkowej swobody bardzo odpowiada, nawet za cenę braku tej mitycznej, podkreślającej walory sylwetki, zbroi. 


To z czym trochę trudniej jest mi się pogodzić, to sposób wszycia rękawów i kształt kuli ramienia. Tutaj wygląda to trochę tak, jakby ktoś pozbawił marynarkę wypełnienia w ramionach, pozostawiając powstały w wyniku tej operacji, nadmiar materiału. Wolałbym, gdyby kula ramienia była obszerniejsza i mniej pociągła. Na dobrą sprawę, marzy mi się typowa "spalla camicia". Marynarka zyskałaby na tym nie tylko wizualnie, ale poprawiłby się także komfort jej użytkowania. O kolejnym pożądanym włoskim zapożyczeniu nie wspominając. 

Tak czy inaczej, to wciąż ciekawy produkt, warty bliższego poznania. Oprócz warszawskiej Saskiej Kempy, marynarki M.Ceran znajdziecie również w Gdańsku, Krakowie i we Wrocławiu - po szczegóły zapraszam TUTAJ.


marynarka - M.CERAN // spodnie - HUGO BOSS // koszulka polo - H&M // okulary - TBD EYEWEAR // zegarek - ORIENT// penny loafers - BEXLEY //