Moda i styl współczesnego mężczyzny

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Szary garnitur z SuitSupply (Zestaw z PU89)


Do niedawna marka Suitsupply pojawiała się na polskich blogach modowych, jeśli nie jako obiekt westchnień i wyznacznik standardów dla męskiej marki modowej skierowanej do masowego odbiorcy, to bez wątpienia jako kopalnia interesujących trendów i zestawień. Oczywiście, z czasem kolejni blogerzy zaczęli weryfikować wyobrażenia na ten temat z rzeczywistością, prezentując swoje sylwetki przyodziane w produkty tej holenderskiej marki. Dziś nadeszła pora również i na mnie.

Suitsupply słynie ze swojej, tak odmiennej od naszego rodzimego rynku odzieżowego, polityki "zero przecen i wyprzedaży". Jest w tym jednak pewna nieścisłość lub też nawet, niekonsekwencja. Otóż, pomijając fakt istnienia gdzieś pod Amsterdamem stacjonarnego outletu, marka organizuje pod koniec każdego sezonu "wietrzenie magazynów" w ramach tak zwanego outletu online. Cała sztuczka polega na tym, że outlet ten nie jest dostępny dla wszystkich. Rok temu można było do niego trafić po wpisaniu specjalnego kodu (co zresztą jest stałym elementem tej "inicjacji") pod warunkiem przebywania na terytorium jednego z objętych promocją krajów (oczywiście istnieje jeszcze opcja zabawy w zmianę IP itd.). Niestety, wtedy Polska nie była na tej zaszczytnej liście - obserwatorzy forum BwB mogą pamiętać temat zamawiania, o ile dobrze pamiętam, przez niemieckiego pośrednika. W letnim sezonie natomiast, sytuacja uległa zmianie i marka postanowiła otworzyć się również na polskiego klienta. Korzystając z faktu, że ceny garniturów spadły z pierwotnych 300 do 150 euro, postanowiłem sprawdzić na własnej skórze czym tak naprawdę jest produkt z metką Suitsupply. Mój wybór padł na jasno szary, dwurzędowy garnitur wykonany z grubej bawełny od Lanificio Fratelli Ormezzano , tj. model Light Grey Plain Madison P3695.

foto - suitsupply.com


GARNITUR

Realizacja zamówienia przebiegła szybko oraz bezproblemowo i już po kilka dniach garnitur dotarł do mnie zapakowany w czarny, tekstylny pokrowiec oraz gustowny, biały karton firmowy. Muszę przyznać, że pomimo niewątpliwie małej wartości tego pierwszego (nie sugeruję tym samym, że karton był drogi), jest to bardzo miły dodatek, zwłaszcza, że moje pokrowce mają niezwykły dar do znikania w niewyjaśnionych okolicznościach. Niestety, podczas rozpakowywania zrobiłem tylko kilka wątpliwej jakości zdjęć telefonem, przeświadczony o tym, że pewnie i tak nie napiszę nic na ten temat. 


O ile realizację zamówienia oraz całą otoczkę związaną z dostawą oceniam wysoko, o tyle z jednoznaczną oceną samego garnituru miałem już problem. Bez wątpienia proporcje marynarki można było uznać za co najmniej dobre, a wysoka pacha, szerokie klapy oraz proporcjonalne rozłożenie guzików okazały się być kolejnymi powodami do dużego uśmiechu. Niestety spodnie nie miały w sobie już niczego z tego co wydawały się sugerować zdjęcia na stronie. Dla jasności, nie spodziewałem się, że będą na mnie leżeć jak na powyżej prezentowanym modelu, ale wąskie biodra i pas w połączeniu z nieprzeciętnie szerokimi nogawkami, delikatnie rzecz ujmując, nie wzbudziły mojego entuzjazmu. Jeśli mam być szczery, to po pierwszym zachwycie i po kolejnej przymiarce marynarki mój entuzjazm opadł do tego stopnia, że zacząłem zastanawiać się nawet nad zwrotem. Finalnie jednak, postanowiłem dać mu szansę i... rzuciłem na dno szafy. 


Ponownie sięgnąłem po niego jesienią, gdy temperatury panujące za oknami wydały mi się bardziej spójne z tym co odczuwałem latem podczas pierwszych przymiarek. Nie ujmuję mu wszechstronności, ale przez gramaturę i splot materiału, ten egzemplarz zdecydowanie nie nadaje się do użytkowania w cieplejszym okresie roku. Zresztą na stronie widniała jasna i czytelna informacja, że jest to model z kolekcji zimowej, nie ma więc większego sensu dalsze rozwodzenie się na ten temat. Warto natomiast wspomnieć, że podane wymiary produktu okazały się czymś więcej niż tylko szacunkową prognozą, chociaż nie ukrywam, że w przypadku spodni i długości rękawów wolałbym spotkać się z małymi przekłamaniami na moją korzyść. Tak czy inaczej, nie było innej opcji, przed rozpoczęciem użytkowania musiałem wybrać się z garniturem do zaprzyjaźnionej krawcowej. O ile z poprawkami marynarki, w postaci taliowania plecami i bokami oraz lekkiego zwężenia rękawów nie miała większego problemu, o tyle ze spodniami nie było już tak łatwo. Pierwsza próba zwężenia nogawek (praktycznie na całej ich długości) wyszła średnio, druga niewiele lepiej, a trzeciej dokonałem sam. Ponadto zbyt optymistycznie skróciła długość, przez co teraz w połączeniu z szelkami, spodnie wyglądają na przykrótkie nawet w zestawieniu z butami chukka (co zresztą widać na zdjęciach). Z trzewikami i sztybletami nie jest już tak źle, ale przy okazji kolejnego przyjazdu do Polski postaram się "wycisnąć" z nich jeszcze 1-2 cm. Kolejna rzecz która wyszła na jaw podczas przeglądania zdjęć, to lekko załamujące się klapy oraz nie do końca trafne miejsce wszycia wewnętrznego guzika, co w połączeniu z moją "wystającą" klatką piersiową oraz sztywnym materiałem powoduje estetyczny zgrzyt w okolicach talii. Na cale szczęście ogólny odbiór pozostaje nadal pozytywny, a przy założeniu, że ubrania są do noszenia, a nie do wiszenia na wieszakach, nie ma już w ogóle czym się przejmować.

Podsumowując, czy zdecydowałbym się ponownie na zakupy w outlecie Suitsupply? Tak, nawet pomimo tego co napisałem powyżej, uważam, że w opcji outletowej jest to bardzo dobra relacja cena - jakość. Czy kupiłbym coś z ich regularnej oferty? Wciąż to rozważam.

(Oczywiście czytając tę "recenzję" należy brać poprawkę na fakt, że smakoszem drogiej odzieży nie jestem, choć zdarza mi się z nią obcować i doceniać jej piękno, a większość prezentowanych na moim blogu oraz co ważniejsze, użytkowanych przeze mnie na co dzień elementów garderoby, to rozwiązania raczej budżetowe. Nie mam więc zbyt dużego praktycznego doświadczenia z markami z wyższej półki. Nie mniej jednak, należy pamiętać, że Suitsupply wcale jako taka nie jest pozycjonowana. Poza tym, apetyt rośnie w miarę jedzenia;) )


ZESTAW

Debiut wyżej opisanego garnituru przypadł na ubiegłotygodniowe targi Pitti Uomo (patrz moje fotorelacje tutaj i tutaj). Zamiast na fajerwerki postawiłem na zestawienie, w którym będę czuł się naturalnie i komfortowo. Jedyne elementy z którymi postanowiłem "poeksperymentować" to kapelusz oraz jedwabny szalik, z racji stosunkowo wysokiej temperatury panującej we Florencji, wetknięty w kieszeń marynarki. Całość bardzo stonowana, utrzymana w szarościach i beżach z odrobiną brązów. Ocenę całości pozostawiam Wam.


garnitur / suit - Suitsupply
golf / turtleneck - no name (podobny: szary Sisley)
buty / chukka boots - (podobne: Kiomi, Bexley)
kapelusz / hat - second hand (podobny: Brixton)
szalik / scarf - second hand
poszetka / pocket square - Enrico Coveri