Moda i styl współczesnego mężczyzny

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Moja skarpetowa (r)ewolucja - Jakie skarpety wybrać?



Wydawać by się mogło, że to bardzo banalne pytanie, na które odpowiedzi udzielono już w przynajmniej kilku miejscach nakierowanych na #menswear. Zachęcony jednak przez markę Wola, postanowiłem przyjrzeć się swoim skarpetowym wyborom na przestrzeni całej mojej blogowej działalności i na tej podstawie uknuć dla Was mój bardzo subiektywny poradnik "skarpetowego co, jak i dlaczego".
_____________
Partenerem wpisu jest marka Wola, polski producent skarpet oraz organizator konkursu "A Ty jakie masz dziś skarpetki?" do udziału, w którym już teraz Was zapraszam.


RODZAJE SKARPET

Podobnie jak z każdym innym elementem garderoby także i tutaj im głębiej zaczniemy wnikać, tym więcej niuansów zaczniemy wychwytywać, dla uproszczenia, na początkej jednak przyjmijmy, że skarpety męskie dzielimy na cztery główne kategorie:

1. Skarpety sportowe / techniczne
2. Skarpety codzienne / casualowe
3. Skarpety klasyczne / garniturowe
4. Skarpety "niewidzialne", tj. stopki / mokasynki

W tym wpisie zaś, z racji charakteru bloga oraz braku specjalistycznej technicznej wiedzy odnośnie skarpet sportowych, skoncentruję się na trzech ostatnich.

skarpety marki Wola, źródło wola.pl

SKARPETY A OBUWIE

Pierwsza z dwóch równoważnych, klasycznych zasad odnośnie dopasowywania skarpet do reszty ubioru mówi o tym, że skarpety należy dobierać pod kolor butów, czyli brązowe buty, to brązowe skarpety, czarne zaś to skarpety ciemno szare lub, uwaga, uwaga... czarne. Prosto, łatwo i wg niektórych "śmiertelnie nudno". 

Garnitury marki Lancerto, buty marki Yanko (Patine.pl), skaprety marki Wola 


Mało mówi się zaś o samym parowaniu ich z różnymi, w gruncie rzeczy odmiennymi typami obuwia. Często spotykam się ze skrajnie odmiennymi głosami w tym temacie przy okazji publikacji zestawów, pora więc to nieco usystematyzować.
Na przestrzeni ostatnich lat, coraz bardziej powszechny staje się widok gołych męskich kostek nawet w pomimo pełnego ugarniturowania. Dużą winę za ten stan rzeczy ponoszą m. in. tacy ludzie jak on:


Z biegiem lat staję się w tej materii coraz bardziej konserwatywny i o ile w dalszym ciągu rozumiem dlaczego ktoś wybiera takie, nie pozbawione zresztą praktycznego uzasadnienia (o czym przekonałem się podczas mojej pierwszej wizyty na letniej edycji Pitti Uomo), o tyle sam obecnie jestem skłonny je praktykować pod kilkoma warunkami:

1. Goła stopa, to nie goła stopa, a w "niewidzialnej stopce" - przy gołej stopie pot swobodnie wnika w skórę buta, stanowi idealne środowisko dla bakterii konsekwencją czego jest nieprzyjemny zapach oraz powolne niszczenie buta od wewnątrz. Ponadto, takie stopki niwelują ryzyko nieprzyjemnych otarć, ma to więc również wymiar czysto praktyczny.

2. Tam gdzie gołe kostki tam i goła szyja - z perspektywy czasu, połączenie w jednym zesatwie krawata i odkrytych kostek oceniam jednak jako zabawniejsze niż takie, w którym, balans pomiędzy górą a dołem jest zachowany. I mam tu na myśli nie tylko walory wizualne ale również poziom formalności.

3. Goła stopa tylko w obuwiu o niskim poziomie formalności - czyli na dobrą sprawę kontynuacja myśli z poprzedniego punktu. Loafersy, monki oraz inne wsuwane typy obuwia (nie, lakierowane pantofle wieczorowe nie wpisują się w ten trend), a także buty żeglarskie, espadryle i inne równoważne jak najbardziej wchodzą w grę, zamszowe derby i oksfordy to już kwestia dyskusyjna, a formalne lico to moje zdecydowane "nie".

Oczywiście można polemizować czy goła męską stopa lub też raczej jej odkryty i dostępny do oglądu przez osoby trzecie kawałek dostarcza jakichkolwiek pozytywnych estetycznych doznań (bo owłosienie, bo blada "przed sezonem", bo niezgrabna, itp. itd.) ale to już nie jest obiekt moich zmartwień, ja z tym problemu nie mam.


Wracając jednak do wątku głównego czyli zestawienia butów ze skarpetami, nasuwa mi się na myśl kolejna istotna, powracająca w komentarzach niczym bumerang kwestia, czyli loafersy i skarpety, tym razem doskonale widoczne. Przez całe to zamieszanie związane z traktowaniem subiektywnych opinii poszczególnych znawców mody męskiej jako prawd objawionych (siłą rzeczy musicie czytać ten wpis od tego momentu z należytym dystansem), utarło się dziwne przekonanie, że loafersy to obuwie tylko i wyłącznie letnie i nosić je należy jedynie z odsłoniętą kostką. Otóż nie, jest to typ obuwia, który co prawda nie podoła zaspom ani ulewom, ale w pogodne jesienne lub wiosenne dni, bardzo dobrze odnajdzie się w zestawieniu ze skarpetą i otoczeniu cieplejszych tkanin. A i w zestawach nieco bardziej formalnych z garniturem w roli głównej, również nie będzie wyglądał źle. 



SKARPETY A KOLOR SPODNI

Druga klasyczna zasada mówi natomiast, że należy dobierać kolor skarpet pod kolor spodni, tak aby skarpety były nieznacznie ciemniejsze. Jak widać na powyższych zdjęciach, jest to zasada, którą stosuję osobiście, z ta różnicą, że w moim odczuciu, skarpety jaśniejsze o ton lub dwa mogą wyglądać równie dobrze, choć muszę jednocześnie przyznać, że nie zawsze jest to reguła.
Tak czy inaczej, takie rozwiązanie ma przewagę nad poprzednią zasadą w dwóch zasadniczych kwestiach, pozwala na większy wybór kolorów, a także wysmukla sylwetkę. Chodzi tu o fakt, że skarpety utrzymane w zbliżonej tonacji kolorystycznej tworzą z nią jedną, spójną bryłę, nie ogniskują też uwagi w okolicy kostek i co za tym idzie, nie wprowadzają zbędnych podziałów (na poziomie optyki, nie mam tu na myśli podziałów odnośnie zasad czy preferencji).




SKARPETY A KOLOR...

Oprócz tych dwóch klasycznych zasad istnieje kolejna, ubrana w formę luźniejszej i bardziej swobodnej w interpretacji sugestii, tj. dobieranie skarpet:

1.  pod kolor dowolnego elementu garderoby (od akcesoriów jak poszetka czy krawat, po koszule, swetry, marynarki, spodnie, czy co tam nam do głowy przyjdzie, jak choćby kolor kokardki kapelusza),

2. na zasadzie kontrastu z wybranym elementem lub nawet całością stroju (np. monochromatyczny  szary zestaw wzbogacony bordowymi skarpetami, lub w bardziej radykalnej wersji granat i żółć).



Są to rozwiązania pozwalające na zdecydowanie odważniejsze eksperymenty, jednocześnie obarczone są największym ryzykiem niepowodzenia i bez minimalnej choćby wprawy stanowić mogą nie lada pułapkę. O czym zresztą miałem okazję się przekonać na własnej skórze wiele razy na początku swojej blogowej przygody...



Aby uniknąć tego rodzaju wpadek warto pamiętać o zachowaniu umiaru i zarzuceniu prób otrzymania koordynacji absolutnej. W końcu hiperpoprawność też stanowi błąd, a doskonałe zazwyczaj jest wrogiem dobrego. Na całe szczęście, wyczucie przychodzi z czasem i każdy może się tego nauczyć. A przynajmniej tak mi się wydaje.


SKARPETY CODZIENNE / CASUALOWE

To bardzo ciekawy typ, który z jednej strony niemożliwy jest do wpisania w kanon skarpetowych zasad, z drugiej natomiast stanowi największe koordynacyjne wyzwanie. W tym przypadku podstawą będzie właśnie wyżej opisana zabawa kolorem i balans pomiędzy kiczem, a dobrym smakiem. W przypadku smart casualu jest to wg mnie najwyższa forma wtajemniczenia i umiejętności, w smart biznesowych zestawieniach natomiast dopuszczalna jedynie w formie mikrowzorów i bardzo delikatnych połączeń kolorystycznych, a i do tego podchodziłbym raczej ostrożnie. Zdecydowanie lepszą opcją będzie wybór jednokolorowych skarpet i w przypadku chęci zabawy, podejście do tematu w sposób opisany w powyższym punkcie.

Takie skarpety bez wątpienia najlepiej sprawdzą się jednak w zestawieniach codziennych, czyli wszędzie tam gdzie możemy pozwolić sobie na więcej luzu i nie ryzykujemy wysyłania sprzecznych komunikatów strojem. Tu pole do eksperymentowania jest nieograniczone i sam pomimo raczej zachowawczej estetyki często decyduję się na małe zabawy, np. kropkami, paskami czy wzorami nawiązującymi do komuflażu.



DETALE, DETALE

No dobrze, zasady i sugestie oraz ilustrujące je, "bardzo zdystansowane zdjęcia samego autora" już za nami, możemy zatem przejść do rzeczy bardziej szczegółowych. Jak w przypadku każdego zagadnienia, im dalej w las, tym więcej drzew i do zaproponowanego na samym początku podziału ze względu na zastosowanie i stopień formalności, dochodzą kolejne, bardziej techniczne elementy. Pierwszym i jednym z dwóch najważniejszych jest materiał wykorzystany do ich produkcji. Najczęściej spotykane skarpety wykonane są z bawełny z domieszkami, a w wersji zimowej, również z wełny. Najszlachetniejszymi dodatkami są kaszmir oraz jedwab, zdecydowanie bardziej powszechne są natomiast syntetyki, takie jak elastan, nylon i poliamid. Ich niewielki procentowy udział (maksymalnie do 20 - 30%) ma zresztą swoje uzasadnienie, poprawia bowiem wytrzymałość dzianiny, a także zapobiega doformacji i utracie pierwotnego kształtu oraz co najważniejsze niweluje efekt "opadającej skarpety". Oczywiście, im więcej syntetyków, tym gorsza wentylacja, co w przypadku skarpet ma olbrzymie znaczenie i w związku z tym, zdecydowanie nie polecam tych zawierających w swoim składzie poliester. Materiał w dużym stopniu determinuje także formalność. Grubsze i matowe lepiej sprawdzą się w nieformalnych zestawieniach, natomiast nie specjalanie dobrze będą czuły się w towarzystwie połyskliwej garniturowej wełny czesankowej. Tutaj zdecydowanie lepszą opcją będzie wybór cieńszych, wykonanych np. z lekko połyskliwej bawełny merceryzowanej lub mieszanki bawełny z wyżej wspomnianym szlachetnymi dodatkami. Reasumując, po raz kolejny wychodzi na to, że jakość ma istotne znaczenie i nie chodzi tu tylko o komfort wizualny / estetyczny. A jeśli już o nim mowa, to kolejną istotną kwestią, jest kształt, a dokładniej długość skarpet. Chodzi o to, by skarpety były na tyle długie, aby zakrywały całą odkrytą w pozycji siedzącej część łydki. Co prawda, zazwyczaj jest to zasada przytaczana w kontekście skarpet klasycznych, myślę natomiast, że z powodzeniem można brać pod uwagę ją również w przypadku skarpet codziennych, bo jak by kształtna łydka to nie była, jej odsłonięty fragment nie stanowi chyba dla nikogo wykwintnej estetycznej uczty (w przeciwieństwie do odkrytych stóp / kostek lub nawet całych łydek, ale w towarzystwie szortów / bermudów).


PODSUMOWANIE

Zdaję sobie sprawę, że jest to bardzo subiektywny poradnik i to co dla mnie będzie granicą skarpetkowego dobrego smaku, dla kogoś innego może stanowić jedynie koordynacyjną rozgrzewkę i być może, uda mu się wykonać to nawet z powodzeniem. Moim celem nie jest jednak stawianie kolejnych kamiennych tablic z nakazami i zakazami, a raczej sugestia, w którą stronę warto spoglądać, zwłaszcza jeśli dopiero rozpoczynamy swoją przygodę z (klasyczną) modą męską i nie koniecznie czujemy się na siłach by unieść ciężar wszelakich, niejednokrotnie dziwacznych i pozbawionych jakiegokolwiek sensu eksperymentów, do których zewsząd jesteśmy zachęcani. W końcu szarość jest nudna i stoi w opozycji do bycia znawcą menswearu, a także miana prawdziwie wpływowego influencera. Hymm, no tak.


_________________________________________________________________________________________________________
K O N K U R S       
K O N K U R S      K O N K U R S      K O N K U R S       K O N K U R S      K O N K U R S     K O N K U R S

A teraz zapomnijcie o wszystkim co napisałem powyżej, bezkarnie wyciągnijcie swoje najbardziej dandysie skarpetki, zróbcie oryginalne zdjęcie i zgłoście je w konkursie Woli . Do wygrania są trzy bony o wartości 100, 150 i 200 zł na dowolnie wybrane skarpety z oferty marki. Jeśli to nadal Was nie przekonuje, w przypadku wygranej, za jednym razem załatwicie prezenty świąteczne dla całej rodziny ;)
Konkurs trwa do 28.10.2016r do godziny 20.00